Jak wiadomo, nadciąga trusted computing, i niedługo bez chipa TPM nie da rady zainstalować kolejnego Windowsa. Albo będzie miał ograniczoną funkcjonalność. Z tym chipem, z kolei, system wraz z oprogramowaniem DRM może nam ograniczać dostęp do własnych danych.
Nie wnikałem głęboko w zagadnienia techniczne, więc poniższy sposób na poradzenie sobie z tym problemem jest całkowicie wyssany z palca, niemniej jednak postanowiłem tu o nim napisać.
Co gdyby zrobić coś a'la Blue Pill - wykorzystując możliwość sprzętowej wirtualizacji maszyn, napisać wirtualną maszynę symulującą działanie TPM, lecz posiadającą furtkę, umożliwiającą użytkownikowi również dostęp do całości danych na dysku? Ciekawe czy miałoby to szansę działać.