Sfederowany internet umarł, albo nigdy nie powstał.
Usługa klasycznie podawana jako przykład federacji, email, w praktyce jest użyteczna tylko na swerwerach dużych operatorów. Od jakiegoś roku trzymam pocztę na dedykowanej do tego celu maszynie wirtualnej, ustawiłem prawidłowo wszystkie magiczne skróty które mają zapewnić doręczalność maili które wysyłam - RDNS, DKIM, SPF, TLS z płatnym certyfikatem, czysty blok IP - a i tak kiedy piszę do znajomych do których wcześniej nie wysyłałem maili z nowej domeny, ląduje ona w spamie albo w ogóle nie dociera. Pół biedy jeśli mam z nimi kontakt przez facebooka bądź inny feudalny sposób komunikacji, i mogę spytać czemu nie odpowiadają, ale część poczty po prostu przepadła. Taka federacja umożliwia co najwyżej wybór operatora, a nie model w którym pojedyncze jednostki są administratorami danych swoich i swoich rodzin.
XMPP umarło wraz z wprowadzeniem Google Hangouts. Tradycyjnie - jeśli ktoś nie był na tyle technicznie rozgarnięty żeby używać normalnego XMPP, zakładał sobie konto Gmail i mógł się komunikować z użytkownikami innych serwerów za pomocą "tego dziwnego chata w poczcie". Teraz, kiedy Google przestał wspierać protokół XMPP w komunikacji między serwerami, pozostaje przeprosić się ze swoim kontem Gmail i używać Hangouts albo kombinować z transportami. Po co tu zresztą mówić o Google Hangouts, jeśli obecnie najpopularniejszą usługą typu IM jest Facebook, który nigdy nie wspierał żadnej federacji.
Rozproszone sieci społecznościowe na dobrą sprawę nigdy się nie przyjęły, Identica skupia głównie społeczność open source, na Diasporze - poziom jest żenująco niski. W obu sieciach liczba użytkowników jest śmiesznie mała.
Blogi scentralizowały się podobnie jak poczta, RSS jest wypierany przez Twittera i Google Plus, OpenID przyjął się jedynie marginalnie.
Czytałem ostatnio wypowiedź jednego z ojców założycieli współczesnego rozproszonego internetu. Mówił, że jego zdaniem przegraliśmy już bitwę o prywatność i federację, teraz pozostaje nam walczyć o prawo do zachowania własności swoich danych przy zachowaniu interoperacyjności z dużymi operatorami. Potem poparł swój punkt widzenia publikacją plugina do Wordpressa, który publikuje kopie postów na G+.
Jestem już w stanie zrozumieć czemu starsi użytkownicy internetu rwali sobie włosy z głowy na widok mojego pokolenia, które bez wyjątku używało darmowych skrzynek pocztowych. Pamiętacie czasy kiedy z darmowym adresem email nie dało się zarejestrować w wielu usługach? To stara gwardia próbowała walczyć z nieuniknionym.